Dzień 4
Kolejna pobudka z widokiem na góry - tym razem o 6:00. Spakowanie się i zjedzenie śniadania troszkę zajęło i wyszliśmy o 7:20. Pierwszym celem był Giewont i osiągnęliśmy go w 1h50min, czyli ponownie standardowy czas jak na drogowskazie. Samo wejście nie jest ciężkie, ale skały są bardzo wyślizgane i trzeba uważać. Miejscami kamienie są tak wygłaskane przez turystów, że wyglądają jak elementy ścianki wspinaczkowej - idealne do chwytania.
Giewont • Kondracka Kopa • Małołączniak • Krzesanica • Hala Ornak
Później szliśmy Czerwonymi Wierchami zaczynając od najniższego - Kondrackiej Kopy, dalej przez Małołączniak, Krzesanicę i Ciemniak - najbardziej wysunięty na Zachód.
Następnie przez Chudą Przełączkę (dawniej zwaną Przełączką pod Chudą Turnią) i przechodząc obok Tomanowego Potoku dotarliśmy do schroniska na Hali Ornak
Na Hali Ornak zatrzymaliśmy się na godzinę, zjedliśmy liofilizowane spaghetti, które nam zostało i jak to mamy w zwyczaju - po 2 kawałki przepysznego ciasta jagodowego. Jest droższe niż szarlotka w D5SP, bo kosztuje 12 zł, ale same jagody są bardzo drogimi owocami, a było ich tam naprawdę sporo. Wypiliśmy po piwku i ruszyliśmy w stronę Kir. Przechodząc przez Dolinę Kościeliską kupiliśmy zakopiańskie przysmaki, czyli oscypki w 100% z owczego mleka. Były świeże, jeszcze ciepłe i smakowały nam, chociaż koneserami tego typu nabiału nie jesteśmy. Maszerując bardzo szybko dotarliśmy z Hali Ornak do Kir w czasie dwukrotnie krótszym niż przewidziany przez drogowskazy. Stamtąd busem dotarliśmy do Zakopanego za 6 zł. Tam mieliśmy jeszcze jeden nocleg, ponieważ nie chcieliśmy jechać pociągiem w nocy.
Tak zakończyła się nasza przygoda ;).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz