wtorek, 6 października 2020

TATRY- SPANIE NA GLEBIE, JEDZONKO CZ.II

 Spanie "na glebie" - można czy nie?

Sami nie mieliśmy okazji tego doświadczyć, ale wieczory w Murowańcu i na Hali Kondratowej były pełne nie tylko żartów i poznawania się ze współlokatorami, ale także rozmów o doświadczeniach w górach, czyli między innymi noclegach w schroniskach. Dowiedzieliśmy się sporo od Francuza, który nigdy w życiu nie robił rezerwacji, a zawsze udaje mu się przekimać - czy to na glebie, czy na łóżku o ile ktoś się nie zjawi, co zdarza się bardzo rzadko. Opowiadał o Hali Ornak, Dolinie Pięciu Stawów Polskich i o Hali Kondratowej.

Jest to bardzo kontrowersyjna kwestia, ponieważ zależy przede wszystkim od obiektu. W teorii przepisy przeciwpożarowe nie pozwalają na spanie na podłodze i unika się tego. Są one mocniej respektowane przez większe schroniska. W praktyce jeśli spróbujemy zameldować się dość wcześnie, czyli o takiej godzinie, że spokojnie zdążylibyśmy zejść z gór przed zmrokiem, odmówią nam noclegu. Dlatego najlepiej poczekać do ostatniej chwili i spróbować krótko przed zachodem słońca. Recepcjoniści doskonale znają niebezpieczeństwo chodzenia po górach po ciemku i nie powinni wtedy robić problemu. Zazwyczaj w takiej sytuacji umożliwiają nocleg na podłodze. Sami, gdy obudziliśmy się na Hali Kondratowej i zeszliśmy na dół, zobaczyliśmy ławy i stoły poukładane w wielką sypialnię, a na nich śpiących jeszcze turystów w śpiworach. Nie nakłaniamy do lekceważenia przepisów, ale w sytuacji kiedy niektórzy traktują schroniska jak hotele z pięknymi widokami, a po górach prawie nie chodzą i niegrzecznie mówiąc zajmują miejsca, trzeba kombinować. Regulaminy mówią jasno o zakazie nocowania na glebie, ale nikt świadomie Was nie narazi na niebezpieczeństwo. 

Liofilozaty

Wydaje się że takie jedzenie w proszku to sama chemia bez wartości odżywczych obiecująca jedynie długą wizytę w toalecie. Dopóty, dopóki nie zna się procesu liofilizacji. W skrócie polega ona na całkowitym usunięciu wody z jedzenia, dzięki czemu nie psuje się ono i nie wymaga żadnych specjalnych warunków przechowywania. Dostępne są produkty wielu marek, często bardzo drogie przez co liofoody w ogóle kojarzone są z jakby burżuazją na szlaku. W końcu niektóre dania kosztują ponad 40 zł. My próbowaliśmy spaghetti bolognese od Forclaz, czyli z Decathlona, jak większość naszych rzeczy. Za 25 zł dostajemy 120 g odwodnionej pasty z mięskiem i sosem pomidorowym, które po zalaniu wrzątkiem daje 400 g wysokokalorycznego i sycącego posiłku. W składzie są same naturalne produkty, zupełnie jak w domu. Nie ma żadnych regulatorów, konserwantów i innych niepożądanych substancji. W smaku spaghetti było naprawdę spoko, chociaż lepiej zaczekać dłużej niż na opakowaniu, czyli ok. 10-12 minut co jakiś czas mieszając. Generalnie im dłużej - tym lepsze. Nie próbowaliśmy innych dań, ponieważ zawierają mleko, a jedno z nas nie toleruje laktozy. W ofercie Decathlona jest ich jeszcze kilka i wyglądają zachęcająco, więc jeśli macie o nich jakieś opinie to podzielcie się z nami ;). Jeśli chodzi o wrzątek jest w większości schronisk całkowicie darmowy, czasami gdzieś stoi czajnik do dyspozycji. Raz, gdy byliśmy w drodze na Śnieżnik w schronisku kasowali za wrzątek w "w godzinach szczytu", ale to i tak groszowe sprawy.

Szamka i piciu na szlaku 😋

Każdy conajmniej przeciętny górołaz wie, że nic tak nie smakuje na szlaku jak pajda z pasztetem. Konserwy są bardzo praktyczne, ponieważ są tanie, dostępne w niewielkich rozmiarach i nie zepsują się w plecaku jak np. wędliny. Fajnie mieć też coś na zagrychę, u nas idealnie podchodzą kabanosy i pomidory koktajlowe. To bardziej śniadaniowe menu, jeśli chodzi o szybkie przekąski to klasycznie banany, batoniki musli, czekolada (jeśli lubicie warto wziąć gorzką ze względu na dużą zawartość magnezu). Jak to się mówi człowiek nie wielbłąd - pić musi. Wiele wspólnego z tym powiedzonkiem mają camelbaki, czyli po prostu bukłaki. W tej kategorii mamy dwie opcje: budżetówka z Decathlona i 3-4 razy droższa Hydrapak Shapeshift. Oba jak na razie się sprawdzają, woda delikatnie zmienia smak, ale my szybko przywykliśmy. Jak będzie z wytrzymałością po wielu wyprawach to się dopiero dowiemy i zrobimy o tym osobny artykuł. Chyba nie trzeba wspominać, że napełniamy je wodą. Na szlaku warto mieć co najmniej 2 L wody, w cieplejsze dni lub gdy wędrówka będzie długa bez możliwości uzupełnienia zapasu, przydadzą się nawet 3 L. W niektórych schroniskach woda z kranu nadaje się do picia i jest smaczna, ale jeśli mimo wszystko boicie się zatrucia, a nie chcecie płacić 9 zł za 1,5 L wody (tak, to faktyczna cena w Murowańcu), to warto kupić tabletki do uzdatniania wody. Opakowanie kosztuje około 15-20 zł i takie rozwiązanie wyjdzie na pewno taniej niż zasilanie swojego "garba" wodą z bufetu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia