Organizacja wyjazdu
W naszym przypadku wakacje w Tatrach były zaplanowane dużo wcześniej. Szczególnego wyprzedzenia wymagały noclegi w schroniskach, o których przeczytać będzie można w następnej części. Już w styczniu tego roku bookowaliśmy Murowaniec i Halę Kondratową, czyli 9 miesięcy przed. Zdecydowaliśmy się na dojazd pociągiem, ale w tym przypadku bilety kupiliśmy z wyprzedzeniem 2 dni i bez problemu dostaliśmy gwarancję miejsc siedzących.
Pociąg
Do Zakopanego wyjeżdżaliśmy z Kalisza, chociaż pierwszy etap podróży był bardzo krótki i regionalny przewoźnik dowiózł nas do Ostrowa Wielkopolskiego. Stamtąd jechaliśmy bezpośrednio do Krakowa, gdzie prawie półtoragodzinna przesiadka pozwoliła na szybki spacer po Starym Mieście. Pozorna przeszkoda, która przecież wydłuża dojazd do miejsca docelowego, dla nas była szansą na ekspresowe "zwiedzenie" poprzedniej stolicy Polski. Spod skrzydeł Smoka Wawelskiego trafiliśmy bezpośrednio do Zakopanego. Cała podróż zajęła nam łącznie 10 godzin i przeleciała bardzo szybko bo mieliśmy szczęście trafić na nowoczesne tabory wyposażone w gniazdka i pobrane kilka odcinków GoT. Koszt podróży w jedną stronę wyniósł nas niecałe 40 zł od osoby uwzględniając zniżkę studencką. Polecamy platformę Bilkom, dzięki której można wygenerować t.zw. wspólny bilet, który łączy wszystkie etapy podróży, nawet od różnych przewoźników. My dostaliśmy rabat 5 zł od osoby za wybranie wspólnego biletu.
Nocleg w Zakopcu
Wybraliśmy Pokoje Gościnne "Maja" przy ul. Orkana 6a. Głównymi atutami tego ośrodka była lokalizacja (ok. 3 min. pieszo na Krupówki) oraz cena - 50 zł za dobę na osobę. Trzeba pamiętać o symbolicznej opłacie klimatycznej, która jest jednorazowa, niezależna od długości pobytu i wynosi 6 zł za osobę. Musimy przyznać, że cena hostelowa, a warunki jak w dobrym hotelu. Mimo bliskości centrum było niezwykle cicho, z balkonu i okien mieliśmy piękne widoki na góry. Ponadto pokoje były czyste, zadbane, wyposażone w talerze, kubki, sztućce oraz czajnik. Każdy miał dostęp do prywatnej łazienki. W sumie spędziliśmy tam 3 noce - 2 przed wyprawą w góry i 1 po powrocie aby odpocząć i móc następnego dnia rano wsiąść w pociąg i wrócić do domu.
Nocleg w Murowańcu
Czyli nasza pierwsza przygoda ze schroniskiem. To akurat znajduje się na Hali Gąsienicowej. Murowaniec przez wielu tatromaniaków określany jest jako motłoch, hotel w górach, ośrodek który nie ma nic, prócz lokalizacji, wspólnego ze schroniskiem. Jak zwał tak zwał - przerósł nasze oczekiwania. Mimo że pękał w szwach nie było kolejek pod prysznic, a w jadalni znaleźliśmy miejsce do siedzenia. A propos jedzenia można korzystać z bufetu, który oferuje różne potrawy. Nie jest ich wiele, ale są świeże i smaczne, a porcje bardzo duże - na tym chyba najbardziej zależy turystom zmęczonym całym dniem chodzą po górach. Cenowo porównywalnie jak na Krupówkach, czyli jeśli chce się zjeść porządnie i popić kuflem piwa trzeba liczyć 30-50 zł od osoby. My byliśmy tak tak głodni, że nie miało dla nas znaczenia wtedy ile wydamy na posiłek. Kochamy jedzenie bardziej od pieniędzy ;). Cena noclegu z kolei zależy od tego jaki pokój rezerwujemy. Im więcej współlokatorów tym cena niższa. My mieliśmy 6 - osobowy i płaciliśmy 65 zł za osobę, ale za 15 zł można było wykupić pościel i ręczniki. W przypadku pokoi 2-, 3- i 4- osobowych te rzeczy są wliczone w cenę. My mieliśmy ze sobą śpiwory więc tu udało się oszczędzić. Rezerwacje robiliśmy 9 miesięcy wcześniej, za pomocą strony internetowej. W przypadku Murowańca wymagała ona wpłacenia zaliczki w wysokości 40% ceny całkowitej.
Nocleg na Hali Kondratowej
Czyli zupełne przeciwieństwo tego na Hali Gąsienicowej. Jest to malutkie, klimatyczne schronisko. Byliśmy zauroczeni jego wnętrzem. Dysponuje ono tylko trzema pokojami. My mieliśmy największy, czyli 8- osobowy. Jest tam tylko jedna łazienka z jednym prysznicem, do tego wspólna dla turystów nocujących i tych przelotowych. Na szczęście bez problemu można się było dogadać ze współlokatorami i ustaliliśmy kolejkę kąpieli dzięki czemu nikt nie musiał stać przy drzwiach i czekać. Z gastronomią jest tam gorzej niż w Murowańcu. Czytaliśmy wcześniej słabe opinie na forach i wzięliśmy ze sobą liofilozaty, bo lubimy chociaż raz dziennie zjeść coś na gorąco. Już podczas pobytu przypadkiem usłyszeliśmy od innych stołujących się tam górołazów, że żurek bardzo średni, a zapiekanki nieświeże. Jadłospis był bardzo mały, ale jak na oferowaną jakość potraw bardzo drogi. Rydze na maśle z kawałkiem chleba za 35 zł - widzieliśmy, że sporo osób je zamawiało więc może to akurat było smaczne. Po takich doświadczeniach ciężko o spójną opinie o kuchni w tym schronisku. Cena za nocleg była taka sama jak w Murowańcu, z tym że wszyscy dostawali poduszki i koce bez dodatkowej opłaty. Uważamy to za ogromny plus, ponieważ o ile śpiwór zastąpi kołdrę, o tyle poduszkę ciężko zastąpić. Wzięliśmy ze sobą poszewki i wyłożyliśmy je ubraniami, ale to spartański patent i ciężko było na tym zasnąć na Gąsienicowej. W kwestii rezerwacji jest znacznie prościej, wystarczy zadzwonić. Nie ma żadnych zaliczek, mailowych potwierdzeń, wszystko jest proste. Jest tylu chętnych na noclegi w schroniskach, że nawet gdyby ktoś się nie zjawił i nie odwołał rezerwacji, to znajdzie się ktoś na jego miejsce i schronisko nic na tym nie straci.
C.D.N
ZAPRASZAMY NA NASZEGO INSTAGRAMA!!!