sobota, 10 października 2020

DOLINA PIĘCIU STAWÓW POLSKICH • KRZYŻNE • MUROWANIEC

 

 Dzień 2

Tego dnia od pobudki o 5:00 rano rozpoczęła się wspominana już wcześniej wyprawa. Tak wczesna godzina wynikała z tego, że chcieliśmy dojechać do Palenicy Białczańskiej pierwszym busem jaki wyjeżdżał. Po 40 minutach czekania za kompletem pasażerów ruszyliśmy i na miejscu byliśmy o 7:30. Planowaliśmy wyruszyć wcześniej, ale poza sezonem można liczyć tylko na własne auto albo taksówkę, która za taki kurs kosztowałaby 100 zł. Przejazd busem z kolei 10 zł za osobę. Ciężko cokolwiek zaplanować bo w Zakopanem rozkład jazdy jest tak poważany przez kierowców jak zakaz picia alkoholu przez uczniów na wycieczkach szkolnych (czyt. wcale). Kierowca nie ruszy dopóki pojazd nie będzie wypchany po brzegi, nawet w dobie koronawirusa. Zdajemy sobie sprawę z tego, że Ci ludzie żyją z turystyki, ale czasem wygląda to jak zwykłą chciwość. O tej cesze nie trzeba polemizować szczególnie gdy widzi się przeładowane bryczki kursujące do Morskiego Oka. Przechodząc do meritum trasa tego dnia wyglądała następująco:

Palenica Białczańska  Wodogrzmoty Mickiewicza  Siklawa 
Dolina Pięciu Stawów Polskich  Krzyżne  Murowaniec






Dolina Pięciu Stawów Polskich i obiadek w schronisku. Polecamy zasmakować tam zupy pomidorowej (8 zł), która jest przepyszna i bardzo pożywna. Dla osłody standardowo szarlotka (8 zł), w naszym przypadku po 2 kawałki na osobę bo jesteśmy łakomczuchami i bardzo lubimy to usprawiedliwiać mówiąc, że zasłużyliśmy ;). Troszkę posiedzieliśmy w schronisku, aby załapać się na okno pogodowe w kolejnych etapach trasy.







Krzyżne - tutaj po raz pierwszy góry się przed nami odsłoniły. Tak jak w prognozie pojawiło się okno pogodowe pokazując skrawek D5SP. To nas trochę spowalniało bo odwracaliśmy się co chwilę nie wiedząc czy podczas całego wyjazdu trafimy jeszcze na takie widoki. Doszliśmy na szczyt, z jednej strony widoki może i dla niektórych skromne, ale nam dały ogromną satysfakcje i radość. Do tej pory pogoda nie była dla nas łaskawa, ale ten moment był najlepszą motywacją. Czekało nas jeszcze zejście,a tam - totalna mgła.



Jak sie okazało przy schodzeniu mgła zaczęła odpuszczać pozostawiając nam iście wiedźmiński klimat :)




Do Murowańca udało nam się dotrzeć ok godziny 17. To tam odbył się nasz pierwszy nocleg w górach. Po przyjściu poszliśmy jeszcze tradycyjnie napełnić brzuszki. Od siebie polecić mogę naleśniki z jabłkami - były pyszne i lekkie. Zdaje sobie jednak sprawę, że nie każdego po długiej drodze ucieszy widok naleśników. Jednak jak na schronisko wybór jest szeroki. Od klasyków jak szarlotka czy pomidorówka znaleźć możemy rzadko spotykaną na trasie pizze, która z pewnością ucieszy grono fanów kuchni włoskiej ;)  

Podsumowując tego dnia pokonaliśmy łącznie 17 km i zajęło nam to 9,5 godziny. Odliczając 1,5 godziny w schronisku przy Dolinie Pięciu Stawów Polskich wychodzi wzorowe, bo przewidziane przez mapę, 8 godzin.



czwartek, 8 października 2020

SARNIA SKAŁA • DOLINA STRĄŻYSKA • JASKINIA DZIURA

 Dzień 1

Przed 3 dniową przygodą z noclegami w schroniskach postanowiliśmy jeden dzień poświęcić na rozgrzewkę, czyli trasę o długości ok.16 km:

Wielka Krokiew  Dolina Białego  Sarnia Skała  Polana Strążyska 

 Dolina Strążyska  Jaskinia Dziura Wielka Krokiew







 Po  takiej wycieczce  zachęcamy  do spróbowania  prawdziwej  kwaśnicy z  żeberkiem, którą  serwują w Szałasie pod Reglami. Byliśmy zachwyceni także plackiem po zbójnicku, który na szczęście (bo był przeogromny) zjedliśmy na pół i ledwo wstaliśmy od stołu. Wieczorem zrobiliśmy zakupy na wspomnianą już 3 dniową wyprawę. O prowiancie napisaliśmy w cz. II.




wtorek, 6 października 2020

TATRY- SPANIE NA GLEBIE, JEDZONKO CZ.II

 Spanie "na glebie" - można czy nie?

Sami nie mieliśmy okazji tego doświadczyć, ale wieczory w Murowańcu i na Hali Kondratowej były pełne nie tylko żartów i poznawania się ze współlokatorami, ale także rozmów o doświadczeniach w górach, czyli między innymi noclegach w schroniskach. Dowiedzieliśmy się sporo od Francuza, który nigdy w życiu nie robił rezerwacji, a zawsze udaje mu się przekimać - czy to na glebie, czy na łóżku o ile ktoś się nie zjawi, co zdarza się bardzo rzadko. Opowiadał o Hali Ornak, Dolinie Pięciu Stawów Polskich i o Hali Kondratowej.

Jest to bardzo kontrowersyjna kwestia, ponieważ zależy przede wszystkim od obiektu. W teorii przepisy przeciwpożarowe nie pozwalają na spanie na podłodze i unika się tego. Są one mocniej respektowane przez większe schroniska. W praktyce jeśli spróbujemy zameldować się dość wcześnie, czyli o takiej godzinie, że spokojnie zdążylibyśmy zejść z gór przed zmrokiem, odmówią nam noclegu. Dlatego najlepiej poczekać do ostatniej chwili i spróbować krótko przed zachodem słońca. Recepcjoniści doskonale znają niebezpieczeństwo chodzenia po górach po ciemku i nie powinni wtedy robić problemu. Zazwyczaj w takiej sytuacji umożliwiają nocleg na podłodze. Sami, gdy obudziliśmy się na Hali Kondratowej i zeszliśmy na dół, zobaczyliśmy ławy i stoły poukładane w wielką sypialnię, a na nich śpiących jeszcze turystów w śpiworach. Nie nakłaniamy do lekceważenia przepisów, ale w sytuacji kiedy niektórzy traktują schroniska jak hotele z pięknymi widokami, a po górach prawie nie chodzą i niegrzecznie mówiąc zajmują miejsca, trzeba kombinować. Regulaminy mówią jasno o zakazie nocowania na glebie, ale nikt świadomie Was nie narazi na niebezpieczeństwo. 

Liofilozaty

Wydaje się że takie jedzenie w proszku to sama chemia bez wartości odżywczych obiecująca jedynie długą wizytę w toalecie. Dopóty, dopóki nie zna się procesu liofilizacji. W skrócie polega ona na całkowitym usunięciu wody z jedzenia, dzięki czemu nie psuje się ono i nie wymaga żadnych specjalnych warunków przechowywania. Dostępne są produkty wielu marek, często bardzo drogie przez co liofoody w ogóle kojarzone są z jakby burżuazją na szlaku. W końcu niektóre dania kosztują ponad 40 zł. My próbowaliśmy spaghetti bolognese od Forclaz, czyli z Decathlona, jak większość naszych rzeczy. Za 25 zł dostajemy 120 g odwodnionej pasty z mięskiem i sosem pomidorowym, które po zalaniu wrzątkiem daje 400 g wysokokalorycznego i sycącego posiłku. W składzie są same naturalne produkty, zupełnie jak w domu. Nie ma żadnych regulatorów, konserwantów i innych niepożądanych substancji. W smaku spaghetti było naprawdę spoko, chociaż lepiej zaczekać dłużej niż na opakowaniu, czyli ok. 10-12 minut co jakiś czas mieszając. Generalnie im dłużej - tym lepsze. Nie próbowaliśmy innych dań, ponieważ zawierają mleko, a jedno z nas nie toleruje laktozy. W ofercie Decathlona jest ich jeszcze kilka i wyglądają zachęcająco, więc jeśli macie o nich jakieś opinie to podzielcie się z nami ;). Jeśli chodzi o wrzątek jest w większości schronisk całkowicie darmowy, czasami gdzieś stoi czajnik do dyspozycji. Raz, gdy byliśmy w drodze na Śnieżnik w schronisku kasowali za wrzątek w "w godzinach szczytu", ale to i tak groszowe sprawy.

Szamka i piciu na szlaku 😋

Każdy conajmniej przeciętny górołaz wie, że nic tak nie smakuje na szlaku jak pajda z pasztetem. Konserwy są bardzo praktyczne, ponieważ są tanie, dostępne w niewielkich rozmiarach i nie zepsują się w plecaku jak np. wędliny. Fajnie mieć też coś na zagrychę, u nas idealnie podchodzą kabanosy i pomidory koktajlowe. To bardziej śniadaniowe menu, jeśli chodzi o szybkie przekąski to klasycznie banany, batoniki musli, czekolada (jeśli lubicie warto wziąć gorzką ze względu na dużą zawartość magnezu). Jak to się mówi człowiek nie wielbłąd - pić musi. Wiele wspólnego z tym powiedzonkiem mają camelbaki, czyli po prostu bukłaki. W tej kategorii mamy dwie opcje: budżetówka z Decathlona i 3-4 razy droższa Hydrapak Shapeshift. Oba jak na razie się sprawdzają, woda delikatnie zmienia smak, ale my szybko przywykliśmy. Jak będzie z wytrzymałością po wielu wyprawach to się dopiero dowiemy i zrobimy o tym osobny artykuł. Chyba nie trzeba wspominać, że napełniamy je wodą. Na szlaku warto mieć co najmniej 2 L wody, w cieplejsze dni lub gdy wędrówka będzie długa bez możliwości uzupełnienia zapasu, przydadzą się nawet 3 L. W niektórych schroniskach woda z kranu nadaje się do picia i jest smaczna, ale jeśli mimo wszystko boicie się zatrucia, a nie chcecie płacić 9 zł za 1,5 L wody (tak, to faktyczna cena w Murowańcu), to warto kupić tabletki do uzdatniania wody. Opakowanie kosztuje około 15-20 zł i takie rozwiązanie wyjdzie na pewno taniej niż zasilanie swojego "garba" wodą z bufetu.


niedziela, 4 października 2020

TATRY - PRZYGOTOWANIA, NOCLEGI CZ.I

Organizacja wyjazdu

W naszym przypadku wakacje w Tatrach były zaplanowane dużo wcześniej. Szczególnego wyprzedzenia wymagały noclegi w schroniskach, o których przeczytać będzie można w następnej części. Już w styczniu tego roku bookowaliśmy Murowaniec i Halę Kondratową, czyli 9 miesięcy przed. Zdecydowaliśmy się na dojazd pociągiem, ale w tym przypadku bilety kupiliśmy z wyprzedzeniem 2 dni i bez problemu dostaliśmy gwarancję miejsc siedzących.

Pociąg

Do Zakopanego wyjeżdżaliśmy z Kalisza, chociaż pierwszy etap podróży był bardzo krótki i regionalny przewoźnik dowiózł nas do Ostrowa Wielkopolskiego. Stamtąd jechaliśmy bezpośrednio do Krakowa, gdzie prawie półtoragodzinna przesiadka pozwoliła na szybki spacer po Starym Mieście. Pozorna przeszkoda, która przecież wydłuża dojazd do miejsca docelowego, dla nas była szansą na ekspresowe "zwiedzenie" poprzedniej stolicy Polski. Spod skrzydeł Smoka Wawelskiego trafiliśmy bezpośrednio do Zakopanego. Cała podróż zajęła nam łącznie 10 godzin i przeleciała bardzo szybko bo mieliśmy szczęście trafić na nowoczesne tabory wyposażone w gniazdka i pobrane kilka odcinków GoT. Koszt podróży w jedną stronę wyniósł nas niecałe 40 zł od osoby uwzględniając zniżkę studencką. Polecamy platformę Bilkom, dzięki której można wygenerować t.zw. wspólny bilet, który łączy wszystkie etapy podróży, nawet od różnych przewoźników. My dostaliśmy rabat 5 zł od osoby za wybranie wspólnego biletu.

Nocleg w Zakopcu

Wybraliśmy Pokoje Gościnne "Maja" przy ul. Orkana 6a. Głównymi atutami tego ośrodka była lokalizacja (ok. 3 min. pieszo na Krupówki) oraz cena - 50 zł za dobę na osobę. Trzeba pamiętać o symbolicznej opłacie klimatycznej, która jest jednorazowa, niezależna od długości pobytu i wynosi 6 zł za osobę. Musimy przyznać, że cena hostelowa, a warunki jak w dobrym hotelu. Mimo bliskości centrum było niezwykle cicho, z balkonu i okien mieliśmy piękne widoki na góry. Ponadto pokoje były czyste, zadbane, wyposażone w talerze, kubki, sztućce oraz czajnik. Każdy miał dostęp do prywatnej łazienki. W sumie spędziliśmy tam 3 noce - 2 przed wyprawą w góry i 1 po powrocie aby odpocząć i móc następnego dnia rano wsiąść w pociąg i wrócić do domu.

Nocleg w Murowańcu

Czyli nasza pierwsza przygoda ze schroniskiem. To akurat znajduje się na Hali Gąsienicowej. Murowaniec przez wielu tatromaniaków określany jest jako motłoch, hotel w górach, ośrodek który nie ma nic, prócz lokalizacji, wspólnego ze schroniskiem. Jak zwał tak zwał - przerósł nasze oczekiwania. Mimo że pękał w szwach nie było kolejek pod prysznic, a w jadalni znaleźliśmy miejsce do siedzenia. A propos jedzenia można korzystać z bufetu, który oferuje różne potrawy. Nie jest ich wiele, ale są świeże i smaczne, a porcje bardzo duże - na tym chyba najbardziej zależy turystom zmęczonym całym dniem chodzą po górach. Cenowo porównywalnie jak na Krupówkach, czyli jeśli chce się zjeść porządnie i popić kuflem piwa trzeba liczyć 30-50 zł od osoby. My byliśmy tak tak głodni, że nie miało dla nas znaczenia wtedy ile wydamy na posiłek. Kochamy jedzenie bardziej od pieniędzy ;). Cena noclegu z kolei zależy od tego jaki pokój rezerwujemy. Im więcej współlokatorów tym cena niższa. My mieliśmy 6 - osobowy i płaciliśmy 65 zł za osobę, ale za 15 zł można było wykupić pościel i ręczniki. W przypadku pokoi 2-, 3- i 4- osobowych te rzeczy są wliczone w cenę. My mieliśmy ze sobą śpiwory więc tu udało się oszczędzić. Rezerwacje robiliśmy 9 miesięcy wcześniej, za pomocą strony internetowej. W przypadku Murowańca wymagała ona wpłacenia zaliczki w wysokości 40% ceny całkowitej. 

Nocleg na Hali Kondratowej

Czyli zupełne przeciwieństwo tego na Hali Gąsienicowej. Jest to malutkie, klimatyczne schronisko. Byliśmy zauroczeni jego wnętrzem. Dysponuje ono tylko trzema pokojami. My mieliśmy największy, czyli 8- osobowy. Jest tam tylko jedna łazienka z jednym prysznicem, do tego wspólna dla turystów nocujących i tych przelotowych. Na szczęście bez problemu można się było dogadać ze współlokatorami i ustaliliśmy kolejkę kąpieli dzięki czemu nikt nie musiał stać przy drzwiach i czekać. Z gastronomią jest tam gorzej niż w Murowańcu. Czytaliśmy wcześniej słabe opinie na forach i wzięliśmy ze sobą liofilozaty, bo lubimy chociaż raz dziennie zjeść coś na gorąco. Już podczas pobytu przypadkiem usłyszeliśmy od innych stołujących się tam górołazów, że żurek bardzo średni, a zapiekanki nieświeże. Jadłospis był bardzo mały, ale jak na oferowaną jakość potraw bardzo drogi. Rydze na maśle z kawałkiem chleba za 35 zł - widzieliśmy, że sporo osób je zamawiało więc może to akurat było smaczne. Po takich doświadczeniach ciężko o spójną opinie o kuchni w tym schronisku. Cena za nocleg była taka sama jak w Murowańcu, z tym że wszyscy dostawali poduszki i koce bez dodatkowej opłaty. Uważamy to za ogromny plus, ponieważ o ile śpiwór zastąpi kołdrę, o tyle poduszkę ciężko zastąpić. Wzięliśmy ze sobą poszewki i wyłożyliśmy je ubraniami, ale to spartański patent i ciężko było na tym zasnąć na Gąsienicowej. W kwestii rezerwacji jest znacznie prościej, wystarczy zadzwonić. Nie ma żadnych zaliczek, mailowych potwierdzeń, wszystko jest proste. Jest tylu chętnych na noclegi w schroniskach, że nawet gdyby ktoś się nie zjawił i nie odwołał rezerwacji, to znajdzie się ktoś na jego miejsce i schronisko nic na tym nie straci. 

C.D.N

ZAPRASZAMY NA NASZEGO INSTAGRAMA!!!


sobota, 3 października 2020

Kasprowy Wierch • Hala Kondratowa

 

 Dzień 3

Ze współlokatorami umówiliśmy się, że wszyscy wstajemy o 6:30. Ten dzień zaplanowaliśmy na regenerację dlatego trasa była lekka i krótka. Polegała na wejściu na Kasprowy Wierch i zejściu do kolejnego schroniska - na Hali Kondratowej. Przeszliśmy łącznie 8 km, a na miejscu byliśmy przed 14:00. Mieliśmy mnóstwo czasu na odpoczynek i szczerze mówiąc przydał nam się. Kolejny dzień był najbardziej wymagający.

Kasprowy Wierch Hala Kondratowa











Popularne posty

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia